Erasmus w Granadzie, Hiszpania!!! Czy było warto? PORADNIK
Witaj!
Na początku mała notatka - jestem z Białorusi i prosze wybaczyć mi literówki i błędy językowe, jeżeli się z nimi spotkasz w poniższym tekście.
A więc zaczynajmy. W 2014 roku zaczęłam studia magisterskie na Uniwersytecie Gdańskim, na stronie uniwerku znalazłam informacje o możliwościach wyjazdu za granicę na znany wszystkim program ERASMUS.
REKRUTACJA
Rok przed wyjazdem musiałam wziąść udział w spotkaniu z naszą kierowniczką i zapisać się na listę ochotników. Pózniej musiałam zdecydować się do którego kraju chciałabym wyjechać, nauczyć się języka, dlatego że w przyjmujących uczelniach nie będą z tobą po angielsku rozmawiać (na szczęście tak nie było w rzeczywistości). A potem rozmowa kwalifikacyjna, studentów marzących o wyjeździe za granicę prawie nie było, więc zostałam przyjęta na ERASMUS.
Dalej zaczęła się cała epopeja biurokratyczna Uniwersytetu i poł roku później dostałam(latem, miesiąc przed wyjazdem) dostęp do kursu z języka hiszpańskiego. Szczerze mówiąc - ten kurs był okropny, z angielskiego tłumaczyło na hiszpański i odwrotnie(a jak nie znasz angielskiego to co), test z wymowy nawet moje koleżanki z hiszpanii nie mogły przejść, beznadziejny ten kurs, który miał trwać przez pół roku w trakcie studiów.
Oddzielne podziękowania muszę powiedzieć LEARNING'U AGREEMENT'OWI, który musiałam zmienić wielokrotnie. Po przyjeździe na uczelnię macie miesiąc, aby go ustalić na nowo(czyli zapisać się na zajęcia, które naprawdę pasują) i wysłać na swoją Uczelnię. Żadnej informacji o zbliżających się terminach nie dostałam. Więc, jak wyjeżdżasz na Erasmus, to pamiętaj o nim.
PIERWSZY MIESIAC
Mówią, że początki są trudne! I jaknajbardziej się z tym zgadzam. Nauczyłam się hiszpańskiego dość szybko, sama, bo żyjemy w cudownym czasie możliwości i internetu.
Przyjechałam do Hiszpanii z nadzieją że mój dawny kolega pomoże mi znaleźć jakiś pokój. I kiedy spotkałam się z Panią, z którą moj wspomniany kolega niby się dogadał, stało się coś w stylu:
"O proszę, tu jest łazienka, tu kuchnia a tu pokój.... Ale to nie dla Pani, bo już mam wynajmującą"
Stoje sobie w obcym kraju, prawie nic nie rozumiem bo OKAZAŁO SIĘ ŻE W HISZPANII SĄ RÓŻNE DIALEKTY I W GRANADZIE MÓWIĄ PO ANDALU!!!, po 24-godzinach, spędzonych w autobusie, a później jeszcze dojazd samochodem blablacar 8 godzinny, coś jeszcze? Nie znam miasta, nie mam internetu, i rozumiem, że nie mam gdzie spać... Takie były moje pierwsze chwile w Granadzie. Żeby było jeszcze dramatyczniej powiem Ci, że padało... I to był jedyny dzień, podczas mojego pobytu, kiedy padał deszcz...
Nie płacz, Ewka, bo tym nie rozwiążesz problemy. Zapytałam się gdzie można tanio przenocowac i dostałam adres gdzie za 18 euro mogłam zatrzymać się (czyli tylko za 72 zł na dobę).Ale przynajmniej miałam gdzie spać i internet.
Następnego dnia zrozumiałam, jak ciężko znaleźć mieszkanie na pół roku w Granadzie, bo albo musicie dobrze zapłacić BARDZO DOBRZE, więcej niż dostajesz stupendium, albo nie chcą Cię w ogóle. Zarejestrowałam się na kolejnej stronie poświęconej ERASMUSU i znalazłam super ofertę. Po 5-cio minutowym spotkaniu dostałam pokój, i jakie to było szczęście...
Odetchnęłam z ulgą, haha! Ale pierwszy miesiąc dopiero się zaczynał. Musiałam pójść i zarejestrować się w Hiszpanii w oficina de extranjeros, aby dostać swoją kartę pobytu. Tam było dużo ludzi i straszne kolejki. Ale, no dobra. Pójść na zajęcia. Zapisać się na kurs hiszpańskiego.
Co mnie jeszcze zdziwiło w pierwszym miesiącu? A to, że wykładowcy mówili, że podstawą zaliczenia bedzię nie tylko obecność 80%(dwa razy można nie iść), ale jeszcze referat, przedstawiony przed całą grupą studentów w Powerpoint, dwa koła i egzamin końcowy.
W tej chwili zaczęłam zazdrościć tym, którzy przyjeżdżają do Polski na Erasmus. Mają gdzie mieszkać. Mają zajęcia po angielsku, a nie po polsku(chyba że coś się zmieniło) i na zaliczenie przedmiotu mają napisać jeden referat. Dostają swoje piątki i wracają szczęsliwi do domu.
Powiem Ci, że było ciężko. Znalazłam dwa przedmioty w języku angielskim, dwa po hiszpańsku, no i ostatni przedmiot - język hiszpański. Łącznie 30 punktów ECTS. Okej...
Jak koło się zakręciło, przestało mnie przerażać wszystko. Nie tak strasznie okazało się z tymi zaliczeniami. Nie miałam żadnego warunku z Erasmusu, chociaż większość przedmiotów były na niższą ocenę(3), niż miałam w Polsce(4 - 4,5).
W TRAKCIE STUDIOWANIA
MINUSY
Pierwsze, co było nie do zrozumienia, to tak niskie stypendium. Wpłacili mi na konto jednym przelewem wszystko. Chwileczke, 70% od obiecanej stypendii, reszte dostałam po powrocie do Polski. I dlaczego jest źle, dostawać 400(70% - 280) euro na miesiąc? Bo mieszkanie kosztuje 150-250 euro/miesiąc + zimą strasznie dużo płaci się za prąd (musiałam zapłacic 100 euro z współlokatorem). Jeszcze oddzielnie płaci się za wodę, gaz, w dodatku podatek śmieciowy. Moje mieszkanie było daleko od Uniwersytetu, więc jeździłam autobusem 30 euro miesiąc. Oraz kurs języka hiszpańskiego kosztował chyba ze 150 euro. Liczymy dalej: odżywianie.
Na tydzień wystarczy 12 euro zeby kupić produkty + środki czystości, w miesiąc 48 euro?
+ INTERNET 15 EURO/MIESIAC
6 miesięcy, 70% od 400 = 1680
mieszkanie 6 miesięcy jeżeli kosztuje 150 euro/miesiąc = 900. Czasami macie kaucje 150 = 1050
Prąd, woda, gaz, internet przez 6 miesięcy około 300 (Płaci się co dwa mies. każdy ok 30 euro, zima prąd 100 euro)
Odżywianie 48*6 miesiecy + 150 kurs hiszpanskiego + 30autobus * 6 miesiecy = 288 + 150 + 180 = 618
Podstawowe rzeczy, suma: 1680 - 1050 -300 - 618 = - 288
Miałam dodatkowe utrzymanie, więc przeżyłam. Ale jak chcesz wyjechać, to zwróć na ten aspekt uwagę.
Druga rzecz: jak wyjeżdżałam do Hiszpanii wzięłam ze sobą podręczniki z hiszpańskiego. To było trochę naiwne z mojej strony, bo trzeba dobrze się nauczyć hiszpańskiego przed wyjazdem, później już nie będziesz mieć na to czasu.
PLUSY
Wystarczy straszyć Cię ciemną stroną Erasmusu! Pogadajmy o plusach tego programu.
Poznajesz inną kulturę, i to jest najważniejsze. Wiadomo, można przyjechać na wakacje do Hiszpanii, ale to nie to samo, co mieszkać tu. Poznajesz nowych ludzi, są wspaniali. Otwarci i gościnni. Poznajesz nowe tradycje, wcześniej nie wiedziałam, że w sylwestra jedzą 12 winogron.
Podróżowanie było by ciężkie dla mojego portfela, ale znalazłam tu przyjaciół i wyjeżdżaliśmy razem, zobaczyłam: Seville, Almunecar, Ubede, Jaen, Bolonie, Ronde, Sierre Nevade, Nerje!
Nauczysz się rozmawiać po-hiszpańsku.
Podsumowując:
Czy było warte? Tak, na pewno nie było łatwo, ale świetnie spędziłam czas i chętnie wyjechałabym jeszcze raz.
Na początku mała notatka - jestem z Białorusi i prosze wybaczyć mi literówki i błędy językowe, jeżeli się z nimi spotkasz w poniższym tekście.
A więc zaczynajmy. W 2014 roku zaczęłam studia magisterskie na Uniwersytecie Gdańskim, na stronie uniwerku znalazłam informacje o możliwościach wyjazdu za granicę na znany wszystkim program ERASMUS.
REKRUTACJA
Rok przed wyjazdem musiałam wziąść udział w spotkaniu z naszą kierowniczką i zapisać się na listę ochotników. Pózniej musiałam zdecydować się do którego kraju chciałabym wyjechać, nauczyć się języka, dlatego że w przyjmujących uczelniach nie będą z tobą po angielsku rozmawiać (na szczęście tak nie było w rzeczywistości). A potem rozmowa kwalifikacyjna, studentów marzących o wyjeździe za granicę prawie nie było, więc zostałam przyjęta na ERASMUS.
Dalej zaczęła się cała epopeja biurokratyczna Uniwersytetu i poł roku później dostałam(latem, miesiąc przed wyjazdem) dostęp do kursu z języka hiszpańskiego. Szczerze mówiąc - ten kurs był okropny, z angielskiego tłumaczyło na hiszpański i odwrotnie(a jak nie znasz angielskiego to co), test z wymowy nawet moje koleżanki z hiszpanii nie mogły przejść, beznadziejny ten kurs, który miał trwać przez pół roku w trakcie studiów.
Oddzielne podziękowania muszę powiedzieć LEARNING'U AGREEMENT'OWI, który musiałam zmienić wielokrotnie. Po przyjeździe na uczelnię macie miesiąc, aby go ustalić na nowo(czyli zapisać się na zajęcia, które naprawdę pasują) i wysłać na swoją Uczelnię. Żadnej informacji o zbliżających się terminach nie dostałam. Więc, jak wyjeżdżasz na Erasmus, to pamiętaj o nim.
PIERWSZY MIESIAC
Mówią, że początki są trudne! I jaknajbardziej się z tym zgadzam. Nauczyłam się hiszpańskiego dość szybko, sama, bo żyjemy w cudownym czasie możliwości i internetu.
Przyjechałam do Hiszpanii z nadzieją że mój dawny kolega pomoże mi znaleźć jakiś pokój. I kiedy spotkałam się z Panią, z którą moj wspomniany kolega niby się dogadał, stało się coś w stylu:
"O proszę, tu jest łazienka, tu kuchnia a tu pokój.... Ale to nie dla Pani, bo już mam wynajmującą"
Stoje sobie w obcym kraju, prawie nic nie rozumiem bo OKAZAŁO SIĘ ŻE W HISZPANII SĄ RÓŻNE DIALEKTY I W GRANADZIE MÓWIĄ PO ANDALU!!!, po 24-godzinach, spędzonych w autobusie, a później jeszcze dojazd samochodem blablacar 8 godzinny, coś jeszcze? Nie znam miasta, nie mam internetu, i rozumiem, że nie mam gdzie spać... Takie były moje pierwsze chwile w Granadzie. Żeby było jeszcze dramatyczniej powiem Ci, że padało... I to był jedyny dzień, podczas mojego pobytu, kiedy padał deszcz...
Nie płacz, Ewka, bo tym nie rozwiążesz problemy. Zapytałam się gdzie można tanio przenocowac i dostałam adres gdzie za 18 euro mogłam zatrzymać się (czyli tylko za 72 zł na dobę).Ale przynajmniej miałam gdzie spać i internet.
Następnego dnia zrozumiałam, jak ciężko znaleźć mieszkanie na pół roku w Granadzie, bo albo musicie dobrze zapłacić BARDZO DOBRZE, więcej niż dostajesz stupendium, albo nie chcą Cię w ogóle. Zarejestrowałam się na kolejnej stronie poświęconej ERASMUSU i znalazłam super ofertę. Po 5-cio minutowym spotkaniu dostałam pokój, i jakie to było szczęście...
Odetchnęłam z ulgą, haha! Ale pierwszy miesiąc dopiero się zaczynał. Musiałam pójść i zarejestrować się w Hiszpanii w oficina de extranjeros, aby dostać swoją kartę pobytu. Tam było dużo ludzi i straszne kolejki. Ale, no dobra. Pójść na zajęcia. Zapisać się na kurs hiszpańskiego.
Co mnie jeszcze zdziwiło w pierwszym miesiącu? A to, że wykładowcy mówili, że podstawą zaliczenia bedzię nie tylko obecność 80%(dwa razy można nie iść), ale jeszcze referat, przedstawiony przed całą grupą studentów w Powerpoint, dwa koła i egzamin końcowy.
W tej chwili zaczęłam zazdrościć tym, którzy przyjeżdżają do Polski na Erasmus. Mają gdzie mieszkać. Mają zajęcia po angielsku, a nie po polsku(chyba że coś się zmieniło) i na zaliczenie przedmiotu mają napisać jeden referat. Dostają swoje piątki i wracają szczęsliwi do domu.
Powiem Ci, że było ciężko. Znalazłam dwa przedmioty w języku angielskim, dwa po hiszpańsku, no i ostatni przedmiot - język hiszpański. Łącznie 30 punktów ECTS. Okej...
Jak koło się zakręciło, przestało mnie przerażać wszystko. Nie tak strasznie okazało się z tymi zaliczeniami. Nie miałam żadnego warunku z Erasmusu, chociaż większość przedmiotów były na niższą ocenę(3), niż miałam w Polsce(4 - 4,5).
W TRAKCIE STUDIOWANIA
MINUSY
Pierwsze, co było nie do zrozumienia, to tak niskie stypendium. Wpłacili mi na konto jednym przelewem wszystko. Chwileczke, 70% od obiecanej stypendii, reszte dostałam po powrocie do Polski. I dlaczego jest źle, dostawać 400(70% - 280) euro na miesiąc? Bo mieszkanie kosztuje 150-250 euro/miesiąc + zimą strasznie dużo płaci się za prąd (musiałam zapłacic 100 euro z współlokatorem). Jeszcze oddzielnie płaci się za wodę, gaz, w dodatku podatek śmieciowy. Moje mieszkanie było daleko od Uniwersytetu, więc jeździłam autobusem 30 euro miesiąc. Oraz kurs języka hiszpańskiego kosztował chyba ze 150 euro. Liczymy dalej: odżywianie.
Na tydzień wystarczy 12 euro zeby kupić produkty + środki czystości, w miesiąc 48 euro?
+ INTERNET 15 EURO/MIESIAC
6 miesięcy, 70% od 400 = 1680
mieszkanie 6 miesięcy jeżeli kosztuje 150 euro/miesiąc = 900. Czasami macie kaucje 150 = 1050
Prąd, woda, gaz, internet przez 6 miesięcy około 300 (Płaci się co dwa mies. każdy ok 30 euro, zima prąd 100 euro)
Odżywianie 48*6 miesiecy + 150 kurs hiszpanskiego + 30autobus * 6 miesiecy = 288 + 150 + 180 = 618
Podstawowe rzeczy, suma: 1680 - 1050 -300 - 618 = - 288
Miałam dodatkowe utrzymanie, więc przeżyłam. Ale jak chcesz wyjechać, to zwróć na ten aspekt uwagę.
Druga rzecz: jak wyjeżdżałam do Hiszpanii wzięłam ze sobą podręczniki z hiszpańskiego. To było trochę naiwne z mojej strony, bo trzeba dobrze się nauczyć hiszpańskiego przed wyjazdem, później już nie będziesz mieć na to czasu.
PLUSY
Wystarczy straszyć Cię ciemną stroną Erasmusu! Pogadajmy o plusach tego programu.
Poznajesz inną kulturę, i to jest najważniejsze. Wiadomo, można przyjechać na wakacje do Hiszpanii, ale to nie to samo, co mieszkać tu. Poznajesz nowych ludzi, są wspaniali. Otwarci i gościnni. Poznajesz nowe tradycje, wcześniej nie wiedziałam, że w sylwestra jedzą 12 winogron.
Podróżowanie było by ciężkie dla mojego portfela, ale znalazłam tu przyjaciół i wyjeżdżaliśmy razem, zobaczyłam: Seville, Almunecar, Ubede, Jaen, Bolonie, Ronde, Sierre Nevade, Nerje!
Podsumowując:
Czy było warte? Tak, na pewno nie było łatwo, ale świetnie spędziłam czas i chętnie wyjechałabym jeszcze raz.
- Uważaj na dokumenty i terminy!
- Ucz się hiszpańskiego przed wyjazdem
- Szukaj mieszkanie na stronie i app. fotocasa.es, idealista też przed wyjazdem
- Nie czekaj łatwizny, którą mają erasmusi, którzy są w Polsce
- Miej przy sobie dodatkowe pięniądze(na wszelki wypadek)
- Najlepiej mieszkać z hiszpanami, tak szybciej sie nauczycie języka!
- Bilet do domu lepiej kupić wcześniej, bo są lepsze ceny
- Początki są trudne, ale reszta jest ok :)
- Poznawaj nowych ludzi, inna kulturę, ciesz się życiem
- Jak wpłaciłeś kaucję, powiedz, że ostatni miesiąc jest za koszt kaucji ;)
Nie wachaj się, zapisz się na Erasmusa, jak chcesz wyjechać. Ale trzeba pamiętać i o tych trudnościach. Mam nadzieję, że dobrze spędziłeś czas, czytając ten tekst, czekam na Twój komentarz. Co myślisz o studiowaniu na Erasmusie? Jakie są Twoje doświadczenia?
Комментарии
Отправить комментарий